czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 2

Logan zaczął w którymś momencie zastanawiać czy przypadkiem nie jest zazdrosny ale potrząsnął głową. Był Przywódcą a Adrian młodym wilkiem w dodatku bez stada co sprawiało że chciał po prostu go chronić a zna wybryki Eric'ka aż za dobrze. Gdyby miał do czynienia z młodą dziewczyną postąpiłby tak samo. Chłopak go w prawdzie intrygował i był po prostu piękny do czasu aż nie otworzył ust bo wtedy irytował go jak nikt.
Już wracając do domu doszedł do wniosku że życie osobiste ich młodego gościa wcale go nie interesuje.

Adrian otworzył oczy zanim jeszcze osoba znajdująca się po drugiej stronie drzwi zdążyła zapukać. Jednym susem przeskoczył pokój i otworzył.  Dziewczyna była bardzo ładna wysoka brunetka z pełnym biustem może trochę zbyt szczupła i tylko kilka lat starsza od niego
-Eric powiedział że mam gościa ale nie wspominał...
-Daruj sobie nie jestem uroczy- przerwał jej bo słyszał to zawsze przy pierwszym spotkaniu
-że jest taki zadziorny- dokończyła ze śmiechem- jestem Anna- kucharka i mamy porę kolacji
-Zejdę za chwilę- czuł że zbliża się do nich Eric i rozpromienił się jeszcze bardziej- Przyszedłeś dalej drażnić swojego Alfę?
-Niezłe wyczucie- stanął obok dziewczyny i objął ją czule po czym pocałował w policzek. Zarumieniła się i odeszła dyskretnie spoglądając na przyjaciela- masz wspaniały węch. To dlatego zgodziłeś się na to małe przedstawienie wcześniej?
-Wyczułem że się wam podobam to raz a dwa chęć rywalizacji zawsze pachniała dla mnie słodko- zrobił krok w jego stronę
-I to mi się podoba- pogłaskał go po policzku. Adrian jednak  warknął i mężczyzna odsunął dłoń
-Co nie znaczy że pozwolę sobie na coś takiego. Nie lubię być obiektem czegoś takiego
-Adrian wiesz przecież że jestem zainteresowany ale nigdy nie posunę się dalej jeśli tego nie będziesz chciał- uśmiechnął się- co nie znaczy że nie możemy pobawić się kosztem Logana. Wiem że nie przypadł ci go gustu mimo że nie wmówisz mi ze ci się nie podoba. On podoba się wszystkim- mrugnął do niego
-No dobrze-Adrian rozpromienił się i ziewnął- Coś ktoś mówił o kolacji
-Anna jest wspaniałą kucharką- Eric objął go i w końcu wyprowadził z sypialni.

Kuchnia znajdowała się na parterze. Duży dębowy stół znajdował się na samym środku przestronnego pomieszczenia. Okno balkonowe dodawało tu dużo światła i jeszcze więcej przestrzeni. Mieli tu nawet kominek na którym wisiał duży kocioł z jakąś mięsną zupą. A po drugiej stronie nowoczesna kuchnia z wszystkimi udogodnieniami.
-Witam wszystkich- Eric posłał całej watasze szeroki uśmiech- Dla tych co nie wiedzą to jest Adrian. Nie znasz jeszcze Tom'a- wskazał na wysokiego muskularnego blondyna który obejmował Elenę i pocałował ją czule w szyję- I Lilly- ciemnoskóra kobieta w okularach była równie piękna jak dwie pozostałe. Miała jednak krótko obcięte włosy co jednak dodawało jej uroku- Logan masz okropnie kwaśną miną coś się stało?- Usiadł i pociągnął chłopaka na krzesło obok
-Adrian ty masz tu odpocząć- odezwał się w końcu najstarszy mężczyzna bardzo ostrożnie
-I odpoczywam- uśmiechnął się do niego słodko i wziął stojący przed nim talerz z frytkami. Rozejrzał się po wszystkich zebranych i zdał sobie sprawę że nikt inny nie je
-Czekamy tu na pozwolenie- Greg uśmiechnął się do niego i spojrzał na Logana który obserwował chłopaka uważnie starając się nie oblizać ust gdy patrzył na Adrian'a.
-Braciszku wszyscy jesteśmy tu głodni- Elena uderzyła go lekko w ramię
-Więc proszę- kiwnął w końcu głową.
Adrian obserwował watahę i zastanawiał się czemu wszyscy są tak bardzo posłuszni Logan'owi. Nie był wiele starszy od całej reszty. A cała atmosfera była bardzo rodzinna i miła.
Gdy w końcu udało mu się ugryźć pierwszy kęs zapomniał o wszystkim. Nigdy nawet w domu nie jadł tak dobrze.
-Smakuje prawda?- Anna uśmiechnęła się do niego zadowolona a on tylko kiwnął głową i jadł nie oglądając się na nikogo
-Kiedy ostatnio jadłeś?- Greg był zaniepokojony tym co widzi. Był świadom tego że chłopak może mieć pewne problemy ale nie że aż takie
-Dwa- trzy dni temu-odpowiedział z pełnymi ustami
-Więc powinieneś jeść wolniej bo się pochorujesz- odpowiedział i wymienił spojrzenia z Loganem który był równie zaniepokojony jak on. Tak mężczyzna zrobi wszystko żeby chłopak został z nimi na dłużej. Jako część watahy. Będzie bezpieczniejszy  a i on sam czułby się dużo lepiej.

Adrian siedział w jednym z salonów  na dużym wygodnym fotelu i oglądał telewizję. Zdążył już zorientować się ze większość pomieszczeń w posiadłości urządzona jest ze smakiem i drogo ale na ciemno. Tu było trochę inaczej. Ściany zostały białe a meble mimo że czerwone miały jaśniejszą barwę. Tylko brązowy dywan zdawał się być ponury ale był bardzo miły w dotyku.
-Chowasz się przede mną?- Nawet nie odwrócił wzroku gdy do pokoju wszedł Logan
-Gdziesz bym śmiał- prychnął i zaczął bawić się swoimi długimi włosami wciąż nie patrząc na mężczyznę
-Nie pochlebiaj sobie- usiadł obok na podłodze- nie jesteś aż taki śliczny żeby można było przymknąć oko na charakterek- uśmiechnął się pod nosem gdy zobaczył że chłopak zaciska pięść
-A zazdrosny jesteś profilaktycznie- podniósł wzrok i spojrzał mu w oczy- Masz do mnie jakąś sprawę?-Zapytał uśmiechając się uroczo
-Po pierwsze nie jestem zazdrosny- Logan zaczął się złościć. Tak dzieciak wyprowadzał go z równowagi coraz bardziej- Tylko martwię się o samotnego szczeniaczka. Dobrze wiesz że masz problemy zdrowotne i nie prowadzisz odpowiedniego stylu życia.Chcę tylko żebyś przemyślał zostanie tutaj po upływie miesiąca. Wataha się tobą zajmie- patrzył mu w oczy i starał się nie zachwycać ciągle mając w pamięci niegrzeczne odzywki chłopaka
-Więc jednak- Adrian był nad wyraz spokojny chociaż obaj wiedzieli że w środku aż się w nim gotowało-a kim tu będę?- Masz obsadzonych wszystkich- no chyba że szukasz zabawki do ogrzania twojego dużego pustego zimnego łóżka- na te słowa Logan poderwał się nagle i warknął wściekły
-Nigdy bym tego nie zrobił!- Wziął kilka głębokich oddechów- Byłbyś po prostu członkiem stada- uspokoił się nieco
-A jak byś mnie przyjął?- Spojrzał na niego uważne ale bardzo niewinnie. Często zwłaszcza w starych watahach przyjęcie nowej osoby wiązało się z sexem z  Przywódcą żeby wyegzekwować posłuszeństwo i oddanie.
-Nie w ten sposób- warknął- Chcę tylko twojego dobra- rzucił jeszcze i wyszedł wytrącony z równowagi.
Adrian roześmiał się cicho. Mężczyzna był zabójczo przystojny ale całkiem nie dla niego. Pozabijali by się szybciej niż dogadali. Mimo wszystko już polubił te ich małe złośliwości. A co do propozycji nad tym będzie się musiał zastanowić chociaż wątpił że przyjmie pomoc. Był na to zbyt dumny.

-Ale on cię wkurza- Elena odezwała się do brata gdy ten wpadł do jej sypialni
-Niemiłosiernie- odparł- Ale musi tu zostać. Wilkołaki są na wymarciu....
-Daruj sobie- machnęła ręką- wszyscy wiedzą że ci się podoba. Mimo wszystko masz rację, powinien wejść do rodziny. Ty jednak tego nie załatwisz. Obaj jesteście tak samo uparci i nie dogadacie się wcale. Ja to zrobię
-I też przyjdziesz wkurzona- pociągnął nosem- Wszystko z wami ok?
-Będzie- uśmiechnęła się do niego- W Herst mają dziś specjalny wieczór powinieneś odreagować
-Wypychasz mnie do klubu ze striptizem- spojrzał na siostrę z niedowierzaniem
-Albo to albo będziesz za chwilę dobierał się do  wszystko w zasięgu wzroku- posłała mu szeroki uśmiech- ten mały działa na ciebie jak nikt
-On mnie tylko wkurza- powiedział i wyszedł.
Elena miała rację jakkolwiek będzie się wypierał to nie zmieni faktu że pożąda Adriana jak dawno nikogo. Ale to tylko fizyczność na którą i tak nie może sobie pozwolić.
Miał nieodparte wrażenie że po prostu zwariuje przez ślicznego dzieciaka którego sam z własnej woli chce włączyć do stada.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 1

Adrian ocknął się nagle i usiadł na łóżku
-Co do cholery?- Zaczął rozglądając się po pokoju. Ściany pomalowane na zielono, duże okno i zero mebli poza łóżkiem na którym siedział i małym stolikiem przy przeciwległej ścianie
-Jesteś w moim domu- usłyszał czyjś głos i odwrócił się w stronę z której dochodził- Jestem....
-Nie pytałem- przerwał mu niegrzecznie i złapał się za głowę- Co z tym drugim?- Zapytał w końcu ale wciąż nie patrzył na mężczyznę. Wystarczyło mu że czuł jego hormony, jego chęć. No i tych kilka sekund wystarczyło żeby go ocenić
-Zabiłem go- Logan zbliżał się do niego bardzo powoli i ostrożnie. Zastanawiał się jak takie niewielkie stworzonko może mieć tak ostre pazury i być tak zadziorny ale cieszył się że to nie uległy szczeniaczek- jesteś w moim domu czyli pod moją opieką i nadzorem- stał teraz przed nim i zaczęło go irytować że chłopak na niego nie patrzy- mój lekarz badał cię wczoraj i nie zostałeś zainfekowany ale musisz tu zostać żeby sprawdzić czy coś się nie stało
-Nic mi nie jest- odpowiedział i wstał po czym usiadł w ciągu pół sekundy i zakrył się kocem- A jestem goły bo?- Tym razem spojrzał na stojącego przed nim mężczyznę i z satysfakcją zauważył że Alfa wstrzymuje oddech. Sam zarumienił się ładnie i wciąż patrzył mu w oczy. Nie raz właśnie w taki sposób miał silniejszych od siebie na kolanach i mógł robić z nimi co chciał. Cisza w której obaj słyszeli bicie serca tego drugiego zaczęła się nieznośnie przeciągać aż w kocu Logan odchrząknął
-Badania- dzielnie patrzył w tą śliczną twarz- no i wygodnej śpi się nago- posłał mu delikatny uśmiech
-Nie w domu nieznajomego- burknął nagle chłopak i cały czar prysnął
-Chciałem tylko pomóc- mężczyzna warknął niecierpliwie- nie jesteś z mojej watahy równie dobrze mogłem pozwolić mu cię zabić!- Krzyknął zirytowany
-Przepraszam- Adrian nagle złagodniał i spuścił wzrok- tylko że jak ktoś coś dla mnie robi zwykle oczekuje czegoś w zamian- i była to prawda nie raz musiał ratować się z niebezpiecznych czy nieprzyjemnych sytuacji tylko dla tego że zaufał
-Tu nic ci nie będzie- uspokoił się po wzięci głębokiego oddechu i w końcu usiadł obok chłopaka ale nie dotykał go- Jestem Logan
-Adrian- wyszeptał w końcu- Co z moim ubraniem- na te słowa weszła do pokoju jasnowłosa piękna młoda kobieta w jednej ręce trzymała ciuchy a w drugiej paczkę z jakiejś restauracji
-Nie wiem od kiedy jestem tu na posyłki- zwróciła się do Logana- Cześć jestem Elena siostra tego tu- uśmiechnęła się do chłopaka- wątpię że to będzie pasować ale zawsze lepiej niż paradować z gołym tyłkiem- puściła mu oko- a tu masz trochę mięska- rzuciła do niego paczkę która pachniała tak wspaniale że Adrian zamknął oczy i nagle zdał sobie sprawę jak bardzo jest głodny- za jakieś 30 minut przyjdzie do ciebie Gary nasz lekarz.... - chłopak usłyszał ostrzegawcze warknięcie i spojrzał na Logana i na Elenę- Ok ok już się zamykam-kobieta już miała się wycofać gdy nagle sobie coś przypomniała- A ty braciszku zamierzasz podglądać naszego gościa?
-Właśnie- podjął w końcu Adrian- dzięki za to- uśmiechnął się do niej i spojrzał wymownie na mężczyznę który wciąż siedział bez ruchu- Może byś się ruszył nie życzę sobie tu jakichś zboczeńców- prychnął i założył bluzę. Głód który wcześniej ignorował zaczął uderzać mu do głowy
-Zajrzę do ciebie później- Logan oderwał od niego wzrok i wstał.
Po chwili Adrian został sam i odetchnął z ulgą.

Nie odpowiedział na pukanie do drzwi ale czuł nadchodzącego Betę z oddali. Ten jakiś lekarz o którym wcześniej mówili. Nie miał ochoty na wizyty, teraz najedzony chciał odpocząć.
-Jak się czujesz?- Gary był ciemnoskórym wysokim szczupłym mężczyzną zaraz po studiach
-Dobrze- Adrian stwierdził że dla niego może być miły. Pachniał kojąco i uspokajał go- Jestem zmęczony- dodał po chwili
-To zrozumiałe- podszedł do niego- Na szczęście jesteś bardziej odporny niż się wydajesz. Twoje wyniki są całkiem w normie nie mniej jednak jesteś trochę...mały jak na swój wiek- dokończył zażenowany lekarz
-Wiem ale to moja sprawa- nie chciał wdawać się w szczegóły
-Jesteś wilkiem czystej krwi ale nie masz zapachu watahy. Jak to możliwe?- Gary mierzył mu ciśnienie
-Nie jestem w żadnej- wzruszył ramionami i już w milczeniu poddał się wszystkim badaniom
-Nie musisz mi mówić- lekarz odezwał się po 10 minutach- ale musisz tu zostać na obserwację. Wszystko będzie wiadomo podczas pełni gdy przemiana jest najsilniejsza
-To za 3 tygodnie- jęknął Adrian. Wcale nie uśmiechało mu się zostawać w tym miejscu tak długo. Gdyby nie wczorajsza noc już byłby kilka miast dalej- Nie mogę zmienić się teraz i ocenisz?
-Jesteś za słaby na zmianę i to tak nie działa- Gary uśmiechnął się do niego- Chodź na górę mamy przygotowany dla ciebie pokój gościnny- w tym momencie wszedł Logan
-I jak?- Zapytał w przestrzeń
-Będzie dobrze. Musi tylko odpocząć- Gary wyszedł z pokoju zostawiając ich samych. Coś czuł że ten niewielki szczeniaczek zostanie z nimi na dłużej niż te 3 tygodnie i że Logan w końcu znalazł kogoś z kim będzie szczęśliwy.

-Więc jestem na ciebie skazany- westchnął Adrian idąc obok Logana przez bogaty korytarz. Ten dom należał do kogoś z pieniędzmi. Wataha musiała być bardzo stara i potężna.
-Na to wygląda- odpowiedział spokojnie ale cieszył się bo chłopak go intrygował
-Ile was tu jest?- Musiał o czymś rozmawiać bo cisza między nim a Alfą brzęczała mu w uszach coraz dotkliwiej
-Tylko 7 osób a było nas kiedyś ponad 100- mężczyzna z ulgą przyjął pytanie bo sam głowił się co powinien powiedzieć- Ty jesteś z Samotników ale czy nie jesteś na to za młody?
-Nie twój interes- Adrian stracił nagle całe zainteresowanie rozmową i zaczął oglądać mijane obrazy, rzeźby i zdobione meble. Nie miał zamiaru mówić nikomu niczego o sobie. Za kilka tygodni i tak zniknie
-Eric nie zachowuj się jak dziecko- głos Logana wyrwał go z zamyślenia i stanął twarzą w tors z kolejnym Betą. Podniósł wzrok i zobaczył przystojnego rudzielca z zniewalającym uśmiechem
-To nie kundel którego wczoraj wyczułem- pochylił głowę i wsunął nos w jego jasne włosy- Ten szczeniaczek pachnie wybornie- oblizał się nie spuszczając zielonych oczu z chłopaka
-A ty nie masz przypadkiem czegoś do roboty- warknął Logan który nagle stwierdził że nie podoba mu się inny wilk tak blisko Adriana
-A może i mam- Eric spojrzał wyzywająco na swojego Alfą. Znali się przecież od dziecka i był czas że największą zabawę stanowiło dla nich polowanie na jednego kochanka a który zwyciężył zdobywał nie tylko chłopka bądź mężczyznę ale też z góry ustaloną nagrodę- Co powiesz na to że oprowadzę cię po posiadłości?- Znów spojrzał na chłopaka który już dawno podjął ich grę i mimo tego że Logan z całej siły starał się ukryć zapach zazdrości wyczuł go w którymś momencie. Uznał że ta zabawa podoba mu się bardzo. Jego twarz przybrała niewinny wyraz i uśmiechnął się uroczo do Eric'ka
-Z miłą chęcią- zatrzepotał długimi rzęsami
-Miałeś odpoczywać- wtrącił się wściekły Logan który nagle zdał sobie sprawę że został brutalnie wykluczony z tego ci się tu działo
-Sam o sobie decyduję- Adrian spojrzał na niego zimno i znów uśmiechał się do drugiego mężczyzny który już zarzucił mu rękę na ramię
-No i przecież będę na niego uważał- Eric mrugnął jeszcze do Logana i z całej siły starał się nie roześmiać na widok wściekłej miny przywódcy stada po czym odeszli zostawiając go na środku korytarza z zaciśniętymi pięściami i zgrzytającymi zębami.

-Nieźle mały- Eric odezwał się dopiero gdy odeszli na tyle daleko żeby było ich gorzej słychać- Logan jest czasem zbyt pewny siebie
-Jest Alfą ma do tego prawo- wzruszył ramionami- ale mnie i tak nie interesuje- dodał obojętnie
-Nie podoba ci się ideał?- Eric uśmiechnął się- No i przecież czułem coś innego. Masz jakieś imię szczeniaczku?- Zapytał żeby zmienić temat
-Adrian i tylko na to reaguję- warknął ale obaj wiedzieli że to tylko dla zabawy
-Jak sobie życzysz- pogłaskał go- To co chcesz zobaczyć swój pokój?
-Tak. Logan miał rację jestem zmęczony- już lubił tego postrzeleńca i przez czas jaki tu zostanie na pewno zostaną przyjaciółmi.
-O tu- stali przed ciężkimi ciemnymi dębowymi drzwiami ozdobionymi wygrawerowanymi liśćmi- A tam jest moja sypialnia- pokazał mu drzwi na końcu korytarza- tu- tym razem wskazał te obok- śpią Elena i Tom. To jedyna para w stadzie. Logan śpi na przeciwko. Gary tuż obok. Anna i Lilly tu- te drzwi były najbliżej siebie po lewej stronie sypialni Logana- Każdy ma osobną łazienkę i panuje tu pełne poszanowanie przestrzeni. Dlatego co robisz za swoimi drzwiami twoja sprawa...- przerwał bo Adrian ziewnął- Oprowadzę cię jak się wyśpisz- uśmiechnął się do niego i zniknął nagle.
Adrian wszedł do sypialni i zanim zdążył porządnie się jej przyglądnąć spał zwinięty w kłębek na dużym miękkim wygodnym łóżku.

Logan gdy jego przyjaciel oddalił się wraz z chłopakiem stwierdził że nie może dłużej zostać w domu. Wybiegł z domu i ściągając z siebie ubranie pobiegł w las by odreagować i zebrać myśli. Mały działał na niego jak nikt inny a przecież dobrze wie że za jakiś czas go tu nie będzie a on nie jest w stanie go zatrzymać bo nie ma też ku temu powodów.

czwartek, 20 lutego 2014

Prolog

.
Biegł coraz szybciej. Uwielbiał tą wolność tuż przed przemianą. Wszystkie zmysły wyostrzały mu się, czuł się sobą w 100 procentach. Nie musiał udawać czy ukrywać się.
Odkąd miał 7 lat wiedział kim...czym jest. Teraz prawie 10 lat później radził sobie doskonale . Jego przybrani rodzice bardzo mu pomogli, ale gdy zginęli z rąk innych wilków 3 lata temu był sam i potrafił doskonale o siebie zadbać. Nie należeli do żadnej watahy a i on nigdzie nie zagrzał miejsca ciągle gnany do przodu i sprawiający kłopoty.
W NertHall był dopiero od dwóch dni a już zdążył zadrzeć z kilkoma mieszkańcami. W te sytuacje jednak zwykle pakował się samoistnie i niechcący mimo jednak przydomek " Rogaty Anioł" pasował do niego jak ulał. Był drobny, szczupły z niemal dziewczęcą buzią dużymi błękitnymi oczami, długimi rzęsami ładnie wykrojonymi ustami które wyglądały na bardzo miękkie i takie też były oraz jasnymi włosami opadającymi aż do połowy pleców wszyscy uznawali go za potulnego baranka i to był ich błąd bo wytrącony z równowagi stawał się zadziorny a czasem też niebezpieczny.

Logan Hall przywódcą watahy stał z papierosem na tarasie i przyglądał się jak 6 jego podopiecznych wybiega z domu. Ten rosły opalony mężczyzna z czarnymi włosami stalowymi oczami pięknymi mięśniami nie tylko klatki piersiowej ale całego ciała co dawało wrażenie że jest jeszcze postawniejszy niż w rzeczywistości miał 30 lat ale zdobył władzę już 10 lat temu i do tej pory utrzymał ją bez problemu i sprzeciwu innych. A nie było to łatwe bo był najmłodszym przywódcą w historii watahy. Ze smutkiem patrzył jak jest ich coraz mniej. Jeszcze za czasów jego dziadka było ich ponad 20. Wciąż pamiętał te zabawy na które zakradł się będąc dzieckiem gdy jego ojciec był samcem Alfa. Walki z innymi, kręcący się po lasach kundle oraz odejścia zebrały swoje żniwo. Mimo tego że nie było ich wiele stanowili zgrany zespół.
-Mamy kundla- do jego sypialni wpadła jego młodsza siostra.
-W mieście?- Odwrócił się do niej
-Eric wyczuł go w lesie...- podeszła do niego- Wiesz że nie możesz sobie na to pozwolić
-Wiem- warknął tylko i ominął ją. Nie chciał problemów i musiał szybko rozwiązać sprawę z nowo przybyłym wilkołakiem.

Adrian zatrzymał się nagle i wyostrzył słuch. Więc nie był sam. Od przybycia do miasta wiedział że są tu inne wilki ale żadnego nie spotkał. Aż do teraz. Uśmiechnął się w duchu. Może być ciekawie. Nie ruszył się z miejsca i nagle został zaatakowany. Pisnął i odwrócił się w stronę dużego wilka z którego pyska leciała piana. Był chory. Znów na niego naparł tym razem Adrian jednak był przygotowany i odparł atak. Wiedział jednak że ma marne szanse na wygraną. Nie odejdzie jednak bez walki.

Logan wpadł między drzewa gdzie walczyły dwa wilki. Nie znał ani jednego ani drugiego ale ten większy był wyraźnie chory i wygrywał. Mniejszy mimo zadrapań krwawych ran i poszarpanego futra był piękny i potrzebował pomocy.
Z impetem rzucił się do gardła atakującego i wgryzł się w futro i mięso aż do kości. Nie zabił ale unieszkodliwił. W tym samym czasie mniejszy upadł na stertę liści i zmienił się w człowieka. Stracił przytomność.
Mężczyzna spojrzał w stronę gdzie upadł młody wilk i zamarł. W zwierzęcej formie był piękny ale teraz zaparł mu dach w piersiach. Podszedł do niego i sam stanął na dwóch nogach. Pochylił się i podniósł go delikatnie. Był ranny i to bardzo.
Z zarośli wyszedł Gary ich lekarz.
-Będzie żył ale trzeba go jakiś czas obserwować- spojrzał na drugiego- tamtego musisz dobić. Jest wściekły i nic mu już nie pomoże.
-Zabierz go do domu- podał przyjacielowi chłopaka- Zaopiekuj się nim
-Pewnie- Gary posłał mu figlarny uśmiech i zniknął między drzewami.
Logan podszedł do wciąż leżącego na trawie wilkołaka ukląkł przy nim i wymamrotał kilka słów w starym zapomnianym języku po czym wyrwał mu serce jednym szybkim ruchem.
Zawył głośno po czym puścił się pędem do domu gdzie czeka na niego śliczny podopieczny.